♣️ Karna Cela W Więzieniu

Hasło do krzyżówki „cela karna w więzieniu pozbawiona okna i pryczy” w słowniku krzyżówkowym. W naszym internetowym słowniku definicji krzyżówkowych dla wyrażenia cela karna w więzieniu pozbawiona okna i pryczy znajduje się tylko 1 opis do krzyżówek. Definicje te podzielone zostały na 1 grupę znaczeniową. pilnuje w więzieniu - krzyżówka. Lista słów najlepiej pasujących do określenia "pilnuje w więzieniu": KAPO DOZORCA STRAŻNIK KLAWISZ KONWOJENT PASTERZ STRÓŻ KARCER CELA CZATA ODSIADKA MAMER WIĘZIEŃ SEPARATKA OCHRONIARZ WARTA PAKA BOROWY OSADZONY KURATOR. Słowo. - Skazany zalewał się krwią, inni więźniowie próbowali go reanimować, ale nie udało im się. Więzień zmarł. Uznano jednak, że do śmierci doszło z przyczyn nat Izolacja więzienna. sobota, 18 listopada 2006 23:50. Izolacja więzienna jest formą izolacji pejoratywnej, mającej znaczenie negatywne. Jest efektem decyzji podjętej przez innych ludzi. Ma więc charakter przymusu a nie dobrowolnego wyboru. Fakt ten wydaje się decydować o sposobie adaptacji człowieka do środowiska, jego percepcji i cela karna w więzieniu ★★★ ROKADA: frontowa linia kolejowa ★★★★★ dusia_str: RÓWNIK: oplata kibić świata ★★★★ sylwek: STACJA: radiowa, kolejowa lub dysków ★★★ ZNIŻKA: kolejowa dla uczniów ★ GRZYWNA: opłata karna ★★ ESTAKADA: linia kolejowa nad drogą ★★★ OBROTNICA: kolejowa, urządzenie do zmiany Tłumaczenia w kontekście hasła "pan w więzieniu" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Więc chyba spędzi pan w więzieniu więcej czasu, niż pan myślał. Tłumaczenia w kontekście hasła "jestem nie w więzieniu" z polskiego na angielski od Reverso Context: jestem nie w więzieniu. wyjąłem dzisiaj. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Nawet 30 lat za pedofilię, wyższe kary dla pedofilów-opiekunów dziecka. Podniesienie do 16 lat granicy ochrony prawno-karnej w tym zakresie nad małoletnimi, zaostrzenie do 30 lat kar za gwałt na dziecku, podniesienie dolnych granic w sytuacji gdy sprawcą jest opiekun, w końcu wprowadzenie możliwości bezwzględnego dożywocia w Tłumaczenia w kontekście hasła "W więzieniu masz" z polskiego na angielski od Reverso Context: W więzieniu masz dużo czasu na przemyślenia. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate BPw3KX. Przykłady Odmieniaj ‒ Wtrącić do karceru ‒ zarządził Cezar. ‒ Niech tam przez dzień czy dwa raczy swoimi mądrościami szczury. – Kapitanie, może lepiej odsiedzę kilka dni w karcerze – odezwał się Lans w galaktycznym Literature Od tygodni myślał o ucieczce – właściwie od chwili, w której opuścił karcer. Literature Po pięciu dobach zimnego karceru lekarz patrzy na skostniałe nagie ciało i mówi: „Można jeszcze”. Literature – Jezu – mruknąłem. – Tydzień w karcerze. Literature Prosto do karceru, gdzie zostałem przez piętnaście dni. Literature Zakuto mnie w kajdany i wsadzono na siedem miesięcy do ciemnego karceru. Literature Cokolwiek jest pod karcerem, raczej pnie się do góry. Po pańskiej ucieczce Valls posłał Martina do karceru w jednej z wież Literature Wybrańcy Julius Becker siedział w karcerze pięć pełnych dni. Literature Mogło to zapowiadać ukaranie Cecylii Róży, w najgorszym przypadku karcerem. Literature Wiele razy w koloniach Walery był ukarany przez umieszczenie w karcerze, pozbawienie prawa do widzeń z rodziną, a także tortury i upokorzenia, groźby śmierci od administracji więzienia, mające za sobą główny cel: podpis pod dokumentem o rezygnacji z działalności politycznej. WikiMatrix Ktokolwiek z was powie jeszcze coś o duchach... to szybko skończy w karcerze. Cal trochę poszalał w karcerze, zanim do niego dołączyłam, rzucał krzesłami i stołem, który również nosi ślady walki. Literature Wsadzą cię do karceru, a mnie razem z tobą. Udowodnili mi winę – nie spodziewałem się niczego innego – i skazali na trzy dni karceru. Do tego jeszcze coś o ładnej nazwie: dieta numer jeden czyli racje głodowe. Lagun - Popatrz na tę ścianę - powiedział Halders. - Wygląda, jakbyśmy pracowali w bunkrze albo w karcerze. Literature Niemcy niszczyli tunel, wrzucali kogoś na tydzień do karceru i tyle. Literature W karcerach było tak zimno, że więźniowie z trudem mogli zasnąć czy choćby tylko się położyć. Literature Pierwszy tunel będzie szedł od 105 pod Vorlagerem, karcerem i drutami. opensubtitles2 Brüll zwalnia Messiaena ze wszystkich obowiązków i umieszcza go w karcerze. Literature Później jednak trafił do karceru, a po karcerze wpisano mu do akt całą historię jako antysowiecki wybryk. Literature Więzienie nr 8 w Żodzinie, pełniące też funkcję aresztu śledczego, jest uważane za jedno z najbardziej surowych na Białorusi – pod względem warunków i stosunku do przebywających tam osób. Jest to jedyny w kraju zakład karny, w którym jednocześnie przebywają osoby podejrzane i skazane na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Warunki są jednak praktycznie takie same dla wszystkich. Po wydarzeniach 2020 roku więzienie stało się piekłem dla setek Białorusinów, którzy trafili tam z powodów protestach w sierpniu 2020 roku, do Żodzina trafiło wielu ich uczestników. Wychodzili bez pieniędzy, dokumentów i telefonów. Przyjeżdżali po nich bliscy, zdj.: Vot Tak TV / BiełsatHistoria więzienia rozpoczyna się w 1984 roku, kiedy to w Żodzinie powstał Ośrodek Profilaktyczno-Leczniczy nr 7. W 1992 roku ośrodek został przekształcony w areszt śledczy nr 8, a w 2006 roku w więzienie nr 8. Teren zakładu karnego zajmuje około siedmiu hektarów, na których znajduje się sześć korpusów. Więzienie przeznaczone jest dla 1500 osób, z czego większość to więźniowie wciąż czekający na wyrok, a nieco ponad 90 osób odbywa kary dożywotniego więzienia jest otoczony podwójnym pasem ochrony na którego całej długości zamontowane są kamery wideo i system alarmowy. Pomieszczenia połączone są betonowymi korytarzami z żelaznymi drzwiami, wszędzie działa system alarmowy. Więzienie różni się od innych białoruskich więzień siecią podziemnych przejść – osadzeni są konwojowani pod ziemią. Z tego miejsca nie da się Przywieziono nas późno w nocy. Strażnicy z pałkami ustawili się w żywym korytarzu obok milicyjnej więźniarki. Ustawili nas w dwóch rzędach i kazali biec, ze spuszczonymi głowami i rękami za plecami. Gdy biegliśmy, dostawaliśmy ciosy pałkami w różne części ciała, padały na nas ze wszystkich stron. Wszystkiemu towarzyszyły niecenzuralne słowa i obraźliwe okrzyki skierowane do nas. Potem biegliśmy przez korytarz, po schodach, wciąż ze spuszczonymi głowami. Więzienne korytarze są szerokie i pomalowane brudnoczerwoną farbą – mówi w rozmowie z Biełsatem były więzień przybyciu na miejsce wszyscy zatrzymani zapędzani są do „szklanek” – niewielkich cel bez umywalki i toalety, do każdej z nich wpychają po 10 osób.– Jeśli drzwi się nie zamykały, wydawano psu komendę „bierz” i ludzie wskakiwali sobie na głowy, by uniknąć pogryzienia. W takiej „celi” trzeba było stać pięć, siedem albo dziesięć godzin, czekając na kontrolę i rewizję rzeczy osobistych. Ci, którzy byli słabi i mdleli w takiej niewentylowanej komorze, mieli „szczęście” – przenoszono ich w miejsca z bardziej „komfortowymi” w obecności strażników trzeba było wyłożyć na stół wszystkie rzeczy osobiste, rozebrać się do naga i kucać, aż funkcjonariusz powie „wystarczy”.Po rewizji wszyscy byli zabierani do funkcjonariusza, który proponował współpracę z administracją: czyli donoszenie na przyjaciół i znajomych oraz współwięźniów. Potem miał miejsce przydział do cel – wspomina były bez słońca: cela, karcer, „press-chata”Cela w więzieniu w Żodzinie to prostokątne pomieszczenie o długości sześciu metrów i szerokości od dwóch do czterech metrów, w zależności od liczby miejsc. Drzwi są metalowe, a za nimi znajdują się kolejne drzwi zespawane z metalowych prętów. W szczelnych oknach wstawiono metalowe kraty, a od strony ulicy obito je żelazną siatką ogrodzeniową, co praktycznie uniemożliwia dostęp światła słonecznego i przewietrzenie celi znajduje się metalowa toaleta i umywalka. Podłoga jest betonowa, a dwupiętrowe prycze zespawane są z metalowych płyt. Na środku celi znajduje się metalowy stół i ławki przyspawane do celi dla skazanych na dożywocie mieszczą się trzy lub cztery osoby, natomiast w celi dla więźniów oczekujących na wyrok 10-12 osób. Czasami cele są przepełnione, wtedy osadzeni muszą na zmianę spać na pryczach. Światła są włączone w dzień i w nocy. Oświetlenie jest słabe, z 40-watowymi żarówkami. Co 15 minut przez wizjer do celi zagląda dyżurny strażnik, który kontroluje w Żodzinie: Vot Tak TV / BiełsatW nocy w celi nie działa prąd ani nie ma wody. Nowe osoby dostają materac i koc dopiero następnego dnia rano – pierwszej nocy muszą spać na podłodze lub na stole. Spanie w ciągu dnia jest znajduje się w piwnicy (jeśli wyjrzy się przez małe okienko na podwórko, to oczy znajdują się na poziomie ziemi) i jest to pomieszczenie o wymiarach 2,5 na 10 kroków, z betonowym pieńkiem na środku celi, na którym można siedzieć tylko podczas posiłków. Przez resztę czasu – od do – trzeba stać, można chodzić lub próbować usiąść na szafce. Siedzenie w ciągu dnia jest traktowane jako naruszenie reżimu, za co wydłuża się czas przebywania w karcerze. W celi znajduje się toaleta oraz metalowa prycza, która w ciągu dnia mocowana jest do ściany. W nocy prycza jest otwierana, a zatrzymany otrzymuje materac. Ci, którzy przeszli przez izolatkę, twierdzą, że w praktyce materac dostają tylko ci, którzy są w trakcie śledztwa, a skazani śpią na gołych pryczach. Okno w karcerze jest szczelnie zamknięte i uszczelnione żelazem, nigdy dociera tam karcerze przebywają osadzeni, którzy wymagają ukarania na wniosek organów śledczych lub z własnej inicjatywy administracji więziennej, np. osadzeni naruszający więzienny reżim. Do „edukacji” więźniów wykorzystywane są też inne metody: na podłogę w celi karceru wylewana jest woda, funkcjonariusz wylewa w celi wiadro z chlorem i zamyka za sobą drzwi. Może to spowodować oparzenia chemiczne oczu i dróg De Lios/ BiełsatMówi się, że w Żodzine nadal istnieją „press-chaty” – cele, gdzie zatrzymany jest od początku bity i zmuszany do pisania oświadczeń, w których wyraża skruchę lub przyznaje się do winy. Funkcjonariusze więzienni chętnie podsycają takie rozmowy, aby nowy więzień jeszcze bardziej odczuwał na oglądanie telewizji, zupa ze szprotek i zakaz noszenia szortówW więzieniu w Żodzinie obowiązują szczególne zasady, gdyż odbywają tu karę więźniowie z dożywociem. Główną zasadą w więzieniu jest bezwzględne wykonywanie poleceń administracji. Skazani nie mogą wykonywać żadnych samodzielnych czynności poza celą. Poruszają się po korytarzach zgięci w pół, ze skrępowanymi z tyłu rękami i otwartymi pobudka, o zgaszenie świateł. Więźniowie w nocy powinni przebywać w łóżku a wszelkie przemieszczanie się poza wyjściem do toalety jest zabronione. Sprzątanie odbywa się zgodnie z harmonogramem – cztery razy dziennie. Pierwsze sprzątanie odbywa się tuż po przebudzeniu, a ostatnie przed zgaszeniem światła. Więźniowie skazani na dożywicie mają wydzielony czas na oglądanie programów państwowej telewizji w godzinach popołudniowych i trwają przeważnie od pół godziny (dla skazanych na dożywocie) do godziny (zamiast dwóch, które przewiduje prawo). Podwórka przypominają betonowe klatki z zakratowanym niebem. Dziedzińce są ogrodzone ściankami działowymi, aby uniemożliwić osadzonym przekazywanie sobie powinni być idealnie ogoleni i nosić tylko stroje sportowe. Zabronione jest noszenie szortów lub koszulek bez rękawów, nawet jeśli latem w celi jest źle: porcje jedzenia są bardzo małe, a podstawowym daniem jest zupa rybna ze szprotek, pasztet ze szprotek, wszelkiego rodzaju kiszona kapusta, zielone lub zgniłe ziemniaki. Trochę bardziej przyzwoite jedzenie serwowane jest w dni, kiedy władze więzienne robią obchód: wtedy więźniowie mogą dostać owsiankę, a nawet grochówkę i sklepu więźniowie mogą skorzystać dwa razy w miesiącu. Można kupić cukier, słodycze, papierosy, olej i inne da się poskarżyć się na działania administracji i strażników – ani jedna ze skarg do organów nadzorczych nie opuszcza murów zakładu, choć według prawa powinno się to stać w ciągu jednego zasady i jeszcze dziwniejsze karyW celi nie wolno używać ostrych przedmiotów, więc jedzenie trzeba kroić nitką lub nożykami zrobionymi samodzielnie z jednorazowych maszynek do do zębów w więziennym sklepie sprzedawana jest w metalowych tubkach i wyciskana do plastikowej torebki, ponieważ więźniowie nie mogą posiadać rzeczy w metalowych opakowaniach. Nawet pianka do golenia musi być wciśnięta do De Lios / BiełsatWięzień powinien posiadać tylko jeden kubek – aluminiowy, bez ucha. Nie da się z niego pić gorącej herbaty, bo łatwo można się poparzyć. Więźniowie zawsze otrzymują piasek, aby wypolerować kubek na z regulaminem na pryczy nie można położyć ręcznika. Nie wiadomo, gdzie można go wysuszyć po prysznicu. W ciągu dnia nie wolno leżeć na piętrowych pryczach, można tylko siedzieć. Nie można kłaść na pryczy nóg. Jeśli więzień naruszy regulamin trzy razy – trafi do w celi włącza się zazwyczaj dopiero wtedy, gdy wszyscy pościelili łóżka; dopiero wtedy więźniowie mogli się umyć. Dostępna jest tylko zimna woda, czasami nie ma jej wcale.– Rozwiązywaliśmy krzyżówki, czytaliśmy książki, opowiadaliśmy sobie różne historie. Zrobiliśmy warcaby z chleba, narysowaliśmy szachownicę na papierze i graliśmy. I mieliśmy jeszcze taką sztuczkę: odrywaliśmy kawałek papieru toaletowego, nacieraliśmy go mydłem, suszyliśmy, potem skręcaliśmy w świeczkę, zapalaliśmy – ładnie pachnie – mówi nasz celach osób czekających na wyrok codziennie przeprowadzane są przeszukania. Drzwi celi otwierają się i do środka wbiega owczarek bez kagańca. Następnie zatrzymani są wyprowadzani na korytarz. Wszyscy muszą stanąć naprzeciwko ściany ze stopami rozstawionymi na szerokość ramion i rękami umieszczonymi wysoko na ścianie, dłonie na zewnątrz. Czasami trzeba stać w tej pozycji przez około godzinę. Po zakończeniu rewizji wszyscy wracają do De Lios / BiełsatOd normalnych chłopaków do sadystówWięzienie w Żodzinie jest obiektem o szczególnym przeznaczeniu, dlatego obowiązuje w nim również specjalny dobór pracowników. Nawet do pomieszczeń więzienia pracownicy mogą wejść tylko za pomocą specjalnych przepustek. Często młodzi ludzie z Żodzina idą tu do pracy, aby uniknąć służby do więźniów politycznych jest tu różny. Pracuje tam na przykład jeden sierżant, który nie lubi języka białoruskiego i gdy więzień zwróci się do niego w tym języku, funkcjonariusz szyderczo odpowiada: jak będziesz mówić „normalnym językiem”, to może cię usłyszymy.– Ale są też zwykli strażnicy, zwykle młodzi chłopcy. Raz był taki przypadek: ostrzegli nas, że rano wyprowadzą nas tylko na 15-minutowy spacer, bo przyszła ogromna ilość paczek i będą je sortować całą noc, żeby je wszystkie rozdać. Zgodziliśmy się, bo rozumiemy, że ludzie w celach czekają na paczki. Niektórzy pracownicy przekazywali też zapałki, papierosy, papierki, dziewczynom – słodycze, czekoladki. Mówili: dopiero co wyszliśmy z wojska, w Żodzinie trudno znaleźć pracę, dostaliśmy pracę w więzieniu – wspomina były zakładzie karnym funkcjonuje również oddział obsługi – w jego skład wchodzą skazani, którzy zamiast przeniesienia do innego zakładu karnego, wyrazili chęć pozostania w Żodzine, odbycia tu kary i pracy w tym miejscu. Wykonują wszystkie prace w kuchni, w budynkach gospodarczych i na zewnątrz. Działa również oddział pięciu do siedmiu osadzonych średnio przypada jeden pracownik. Korytarz kontroluje dwóch strażników. Zmiana trwa 12 godzin. Na 1500 osadzonych w zakładzie przypada dwóch De Lios/ BiełsatW Żodzinie działa też specjalna jednostka – grupa rezerwowa. Jest to jednostka dyżurna, która reaguje na alarm, np. gdy ktoś próbuje popełnić samobójstwo, wdaje się w bójkę itp. Nierzadko zdarza się, że działają „w celach profilaktycznych”. Jeśli np. kilka osób w celi się pokłóci, do celi wpada grupa rezerwowa w maskach, kamizelkach kuloodpornych, z pałkami i zaczyna wszystkich bić, a potem np. na ich polecenie każdy osadzony podnosi materac i zaczyna za karę biegać po korytarzu.– Czasami w celi słyszeliśmy, że ktoś na korytarzu jest zmuszany do robienia pompek, przysiadów. Ktoś krzyczał, że już nie może i wtedy strażnicy siadali na nim. Jest taki przesąd, o którym mówią nawet sami strażnicy – aby nie wrócić do więzienia, trzeba dobrze zatrzasnąć za sobą drzwi wejściowe. Zrobiłem to, gdy zostałem uwolniony – wspomina nasz więźniowieW różnych okresach przez więzienie nr 8 przewijali się znani białoruscy działacze społeczni, politycy, aktywiści i dziennikarze. Wśród nich obrońca praw człowieka Aleś Bialacki, były rektor Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego i kandydat na prezydenta w 2006 roku Alaksandr Kazulin, aktywiści Zmicier Daszkiewicz, Wasil Parfiankou, Mikoła Dziadok i Zmicier Palienka, blogerzy Eduard Palczys i Ihar Łosik, politycy Mikoła Statkiewicz i Maryia Kalesnikawa, dziennikarki Biełsatu Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa, lider Młodego Frontu Dzianis Urbanowicz, liderka niezależnego Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys, działacz i dziennikarz Andrzej Paczobut (przebywa tam już ponad rok), przedsiębiorca, kierownik mediów, były właściciel galerii „U” Sasza Wasilewicz i – projekt Biełsatu, który koncentruje się na warunkach, w jakich przetrzymywani są więźniowie polityczni. Więzienia, kolonie, areszty śledcze, areszty tymczasowe – tam całe dnie, miesiące i lata spędzają ci, którzy bezprawnie trafili za kratki. Dziennikarze nie mogą pokazać od środka, jak wygląda życie za kratami, ale z pomocą tych, którzy już odsiedzieli swoje, możemy opowiedzieć o wyzwaniach, z jakimi mierzyć się muszą tysiące Homan, ksz, pp/ 6 marca 2014, 17:51 Ten tekst przeczytasz w 10 minut Pedofil za kratami to jednocześnie parias i więzień pod specjalnym nadzorem. Jest zależny od ludzi – wychowawców, strażników, współwięźniów. Oni mogą mu za kratami zgotować piekło, ale też przed tym piekłem uchronić Zabytkowy Pawilon A to – nie licząc kuchni i sali widzeń – najmniejszy budynek Zakładu Karnego nr 2 w Strzelcach Opolskich. Może pomieścić 60 osób. To niewiele, bo w całym więzieniu przebywa ponad 600 osadzonych – wszyscy to recydywiści. Z zewnątrz niepozorny, nie wyróżnia się na tle pozostałych zabudowań koncepcją architektoniczną ani systemem zabezpieczeń. Ale to nie gabaryty ani zapach niedrożnej kanalizacji, który atakuje nozdrza, przesądzają o specyfice tego miejsca. – Kanalizacja jest wiekowa, czasem dostają się do środka szczury, widać jeden niedawno padł – słyszę od jednego z pracowników. Osobliwością „Jedynki” jest nietypowa galeria. Posępne ściany XIX-wiecznego budynku zdobią bowiem obrazy. Pod jedną z cel podziwiać można przykurzoną reprodukcję „Babiego lata” Józefa Chełmońskiego, pod inną scenę batalistyczną w drewnopodobnej ramce. Barbara Sowa Portret blondwłosego chłopca o niewinnej twarzy na korytarzu wygląda niemal równie karykaturalnie co wystawa z dziełami skazańców w jednej z sal terapeutycznych. Wykrzywione w demonicznych uśmiechach wizerunki kobiet i tandetne pejzaże wiszą tu obok misternie sklejonego z kawałków papieru kolorowego parowozu zabawki i płaskorzeźb z wizerunkami aniołów. Klimat jak z groteskowej szkolnej sali plastycznej. Nie pasują tylko kraty w oknach. „Jedynka” jest oddziałem terapeutycznym dla osób z niepsychotycznymi zaburzeniami psychicznymi lub upośledzonych umysłowo – czyli dla dewiantów, debili i cweli – mówią bez ogródek więźniowie z sąsiednich oddziałów. Tutaj trafiają gwałciciele, osoby upośledzone umysłowo, po przebytych psychozach albo nerwicy, narkomani, alkoholicy i pedofile. Tutaj przez ponad 20 lat siedział Mariusz Trynkiewicz, pedofil, zabójca czterech chłopców z Piotrkowa Trybunalskiego, a obecnie ucieleśnienie największych społecznych lęków w naszym kraju. Barbara Sowa Siedział i malował, bo arteterapia była jedyną formą zajęć, jaką tolerował. Gdy inni współwięźniowie uczestniczyli w treningach zastępowania agresji czy treningu relaksacji, uczyli się kontrolowania emocji, empatii czy walczyli z nałogiem, on nie rozstawał się z pędzlem – malował w pracowni, na świetlicy, pod celą i w celi. To jego pejzaże przez lata wisiały na ścianach. Dziś wiele z nich zdobi zupełnie inne ściany – w mieszkaniach nieświadomych niczego donatorów, którzy kupowali obrazy Trynkiewicza na aukcjach charytatywnych czy licytacjach WOŚP. Trynkiewiczowi włos z głowy w Strzelcach nie spadł, choć popełnił czyn w więziennej popkulturze uznany za najgorszą zbrodnię, który z miejsca spychał go na samo dno tutejszej hierarchii. Pedofil, niczym karaluch, budzi za kratami największe obrzydzenie. Jest bity, gwałcony, poniżany i wykorzystywany na wszelkie możliwe sposoby. Jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja. Ale pracownicy strzeleckiego zakładu dbają, by takich okazji było jak najmniej. Mieszkańcy Pawilonu A na spacery wychodzą w wyselekcjonowanych grupach i w określonych porach, w więziennych imprezach rzadko uczestniczą, mają własne. Jeśli chcą, żyją w izolacji od reszty skazanych. Cichy, rzadko się skarży O ich bezpieczeństwo dba też liczebniejsza kadra. W „Jedynce” pracuje dwa razy więcej oddziałowych, do tego dochodzą wychowawcy, psychologowie, pielęgniarka i psychiatra. Pedofil z Piotrkowa był więc więźniem specjalnej troski, nie musiał się obawiać, że stanie się łatwą ofiarą. Dodatkowo sam unikał kontaktów z osadzonymi. Nie dlatego, że się bał, ale dlatego, że czuł się od nich lepszy, mądrzejszy, sprytniejszy. Na oddziale terapeutycznym – nie licząc osadzonych szczególnie agresywnych, których trzyma się w specjalnych celach z meblami przykręconymi do podłogi – Trynkiewicz był jedną z silniejszych jednostek. Szybko dochrapał się wysokiej pozycji. Nie biedował, miał nawet wpływ na to, kogo przydzielą mu do celi. Ale nie wszyscy pedofile mogą tu liczyć na takie przywileje. Na oddział terapeutyczny trafiają tylko przestępcy z potwierdzonymi zaburzeniami preferencji seksualnych. Większa część skazanych za wykorzystywanie małoletnich albo pornografię dziecięcą to nie są zdiagnozowani pedofile. Kieruje się ich na zwykłe oddziały. Czasem na własne życzenie. W zakładzie w Strzelcach pedofilów jest około 20, terapię odbywa zaledwie kilku. W całym kraju za kratami siedzi ich obecnie 933. Pedofil to więzień niemal idealny. Nie grypsuje – bo żaden szanujący się „git” by mu na to nie pozwolił – nie kombinuje, nie wszczyna burd, jest cichy, rzadko się skarży, bo donos w więzieniu może być jego gwoździem do trumny. Ogólnie stara się nie rzucać w oczy. Krzysztof* był do niedawna idealnym tego przykładem. Przez lata nie wysłał żadnej skargi, nie otrzymał żadnej nagany. Nie jest pewien, kto powiedział współosadzonym o ciążącym na nim wyroku. W celi wiedzieli właściwie od początku, choć dobiegającego czterdziestki bruneta trudno byłoby wyłowić z tłumu. Krzysztof nie wyróżnia się wzrostem, posturą ani zachowaniem. Nie spuszcza wzroku, nie drży mu głos. Tylko ręce woli trzymać pod stołem albo zakrywać dłuższymi rękawami. Widać na nich ślady przypalania papierosem. W niewielkiej jednostce w Hajnówce na Podlasiu takie ślady każdy zauważy, wieści szybko się rozchodzą. Krzysztofa skazano za gwałt na 14-latce. – Przespał się z nią, ale ta smarkula wszystko zaplanowała. Znam ją, bo mieszka w naszej klatce, przeklinała, papierosy tliła. Z 6 przedmiotów była zagrożona – próbuje go bronić matka. Przekonuje, że dziewczyna chciała wyłudzić pieniądze, czego dowodem miał być SMS, który ponoć wysłała do przyjaciółki, miała się chwalić, że wyciągnie z tego 15 tys. zł. Ale w dokumentach dowodowych o SMS-ie nie ma słowa. Mężczyzna został skazany na 8 lat pozbawienia wolności. Za kratami spędził już ponad połowę wyroku. Z łatką pedofila i gwałciciela. W jednym z listów do matki syn zasugerował, że w celi jest traktowany jak żona. – Z tą różnicą, że ja swojej nigdy nie biłem – napisał. Ale gdy matka zapytała wprost o to, czy jest wykorzystywany seksualnie, zaprzeczył. W celi ma jeszcze czterech współwięźniów, żaden nie grypsuje, więc tolerują sąsiada ze stygmatyzującym paragrafem. Ale Krzysztof nie ma prawa usiąść z nimi przy jednym stole. Posiłki spożywa na stojąco albo na sedesie. Jest bity i okradany. – Gdy powiedziałam wychowawcy, odparł, że dopóki krew się nie poleje, to on nie będzie interweniował – żali się kobieta. W listach Krzysztof pisze, że ani na więźniów, ani na funkcjonariuszy poskarżyć się nie może. Pierwsi w najlepszym wypadku obiją mu mordę, drudzy zawsze mogą przenieść go do celi grypsujących. Cela pod nadzorem Każdy nowy przestępca seksualny, który ma na koncie nieletnią ofiarę, to dla dyrekcji więzienia kłopot. Zwłaszcza jeśli jego zbrodnią przez kilka tygodni żyły media, a nazwisko i twarz zwyrodnialca nie schodziły z czołówek gazet. Tak było z Trynkiewiczem czy słynnym psychoterapeutą Andrzejem S. Więźniowie doskonale wiedzieli, z kim mają do czynienia, od pierwszego dnia ich odsiadki. Wieść o nowym sąsiedzie rozchodziła się po zakładzie lotem błyskawicy. Aby uniknąć linczu w celi czy na spacerniaku, trzeba takim przestępcom znaleźć odpowiednie towarzystwo. I dodatkową ochronę. Ryzyko wpadki, którą rozdmuchają media, jest zbyt duże. Przydzielając odpowiednią celę, dyrekcja bierze pod uwagę nie tylko względy osobowościowe i konfliktowość delikwenta, stopień demoralizacji, ale chociażby to, czy pali papierosy. Skazany po raz pierwszy nie powinien siedzieć z recydywistami, palący z niepalącymi, a pedofil z grypsującymi. Można go za to wsadzić do alimenciarzy, drobnych oszustów czy gwałcicieli, bo o ile na górze więziennej stratyfikacji ewoluują kodeksy i wewnętrzne podziały, to na dole od lat jest bez zmian. – W sumie jednym z nielicznych elementów niezmiennych jest dno więziennej stratyfikacji. Pedofile byli, są i będą wykluczani – potwierdza dr Mariusz Snopek z Uniwersytetu Opolskiego, który od kilku lat bada sytuację poszkodowanych w polskich zakładach karnych. Jego ostatnie badania objęły ponad 220 skazanych z grupy poszkodowanych. Snopek wskazuje, że więzienna społeczność ewoluuje. Dla przykładu jeszcze do niedawna dla grypsujących liczyły się przede wszystkim muskuły, dziś ważniejsze są spryt i pieniądze. Obecnie osadzonych można podzielić na grypsujących, niegrypsujących, cwaniaków (którzy mają dość władzy charakterniaków) i poszkodowanych. Do tej ostatniej grupy trafić można nie tylko za paragraf, ale za długi, donoszenie, współpracę z klawiszami czy po prostu słaby charakter. Nie wszyscy pedofile proszą o ochronę i bezpieczną celę. Wychowawca każdego uprzednio informuje o zagrożeniu, dlatego rzadko zdarza się, że przestępca seksualny decyduje się iść na zwykły oddział. Są jednak jednostki, które czują się silne i radzą sobie bez dodatkowego wsparcia. Maskują się, wymyślają rzekomo popełnione przestępstwa, a nawet – jeśli mają na koncie inne wyroki – zabierają do celi stosowne dokumenty. Ale często na nic to się zdaje. – Wchodzi się do celi i cię taksują. Najpierw – wiadomo – patrzą na gabaryty, większym łatwiej budzić respekt. Potem pytają, skąd jesteś i kogo znasz, a na końcu, za co cię posadzili. Można skłamać, wozić się przez jakiś czas, ale prędzej czy później pękniesz – mówi niespełna czterdziestoletni Marek, szef strzeleckiego radiowęzła, który odsiaduje w strzeleckim Pawilonie B wyrok za zabójstwo. On sam nie grypsuje, ale cieszy się tu szczególnymi względami – może swobodnie poruszać się po oddziale, celę dzieli tylko z jednym współwięźniem, no i gra w tutejszym zespole na perkusji. – Pedofila da się wyczuć. Zdradza go strach – mówi Marek i zaraz dodaje, że tutaj jest inaczej. Strzelecka „Dwójka” to zakład karny dla recydywistów, więzienni wyjadacze rzadziej dają „się podpalić”, lepiej kontrolują emocje. – Jak człowiek liczy na warunkowe zwolnienie, to nie chce sobie ściągnąć na głowę kłopotów – odpowiada, gdy pytam o więzienną podkulturę i jej stosunek do pedofilów. Lista tortur, jakie mogą im zaserwować sąsiedzi za kratami, jest długa. W zakładach krążą historie o pojeniu zboczeńców uryną, kręceniu wora (czyli miażdżeniu jąder), gwałtach, podpalaniu penisa nasmarowanego wcześniej maścią na spirytusie. Z badań Snopka wynika, że największa grupa więźniów boi się przemocy fizycznej – pobicia, a nawet śmierci. Co trzeci z przebadanych przez niego poszkodowanych obawiał się ośmieszenia i upokorzenia, co czwarty – wyzwisk. Od 13 do 15 proc. więźniów wspominało o strachu przed okradnięciem i gwałtem. Nie wystarczy więc dobrze ulokować skazanego. Na znalezieniu odpowiedniego towarzystwa do celi rola służby więziennej się nie kończy. Potem trzeba go jeszcze pilnować i patrzeć – czy siniaków mu nie przybywa, czy trzyma pion i ma siłę wstać, żeby odebrać talerz. W społeczności poszkodowanych, w tym pedofilów, nie istnieje pojęcie solidarności. – Są bardziej skonfliktowani niż inne grupy. Wydawać by się mogło, że siebie traktują gorzej niż grypsujący poszkodowanych – mówi Snopek. Zasada jest prosta: znęcali się nad tobą, to prędzej czy później szukasz kogoś, abyś ty mógł się znęcać. Dlatego izolowanie poszkodowanych od innych skazanych wcale nie jest słuszne, bo oni sami są wrogo nastawieni wobec siebie i sami się dzielą, tworząc dno w dnie. Zakłady karne powinny unikać tworzenia gett. Pieniądze dają spokój Los pedofila w celi najbardziej sugestywnie pokazał Konrad Niewolski w swojej „Symetrii”. – Uwal się, kurwa, na pizdę i nawet nie mruknij – syczy na powitanie do nowego współwięźnia filmowy „Kosior”. Dalej obserwujemy, jak znienawidzony zboczeniec jest bity, okradany, poniżany, a w końcu powieszony przez współwięźniów „na tygrysie”. Pod nosem klawisza. – Ale czasy „Symetrii” są bardzo odległe – mówi dyrektor więzienia w Strzelcach Opolskich, ppłk Andrzej Tesarewicz. Zapewnia, że w interesie służby więziennej jest zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim osadzonym. Także pedofilom. Tu nikt nie ryzykuje, wedle zasady: lepiej dmuchać na zimne, ale zdaniem Tesarewicza ostracyzm w stosunku do pedofilów ma dziś coraz bardziej symboliczny wymiar. – Kodeks kultury przestępczej złagodniał. Poważaniem wśród osadzonych cieszą się ci skazani, którzy mają pieniądze i pomoc materialną z domu – dodaje. Potwierdza to Maciej Lisowski z Fundacji Lex Nostra. Podkreśla, że dziś wykorzystywanie przestępców seksualnych w subkulturze więziennej wynika bardziej z kiepskiej sytuacji ekonomicznej osadzonych niż jakichkolwiek kodeksów. Powody są prozaiczne. – Paragraf to wygodny pretekst, choćby do tego, by okradać współwięźnia. Wielu osadzonych to osoby z marginesu, ścigane przez komornika, kosztem współosadzonych zdobywają środki na papierosy, żywność – wyjaśnia Lisowski. – Prędzej dochodzi do konfliktów na tle niezgodności charakterów czy z bardziej prozaicznych powodów związanych z codzienną egzystencją w celi mieszkalnej – wtóruje mu dyrektor Tesarewicz. Choćby z powodu telewizora. Za jego kadencji w Strzelcach nie odnotowano żadnego przypadku napaści czy pobicia wynikającego z tego, jak podkulturowy kod każe traktować skazanych za wykorzystywanie nieletnich. – Nie podaje się takiemu ręki, nie akceptuje się go w jednej celi czy pracy, ale do rękoczynów w więziennej Polsce na tym tle dochodzi rzadko – zapewnia Tesarewicz. Ze statystyk w całym kraju wynika, że w 2012 roku odnotowano zaledwie dwa przypadki samoagresji z powodu presji podkultury więziennej. Rok wcześniej tylko jeden. Liczbom trudno wierzyć, bo większość poszkodowanych boi się skarżyć. Innych danych nie ma. W przeszłości głośno było jednak o zabójstwach w celi. Trzy lata temu wyrok dożywocia za zabicie współwięźnia usłyszał Sebastian L. ze Zgierza. Odsiadywał wyrok za rozbój i pobicie ze skutkiem śmiertelnym w jednej celi z pedofilem. Pewnego dnia zakatował go taboretem. 10 lat temu podobna historia miała miejsce w Toruniu. Zresztą pedofilów trzeba chronić w każdym więzieniu. Także za granicą. W amerykańskim zakładzie w hrabstwie Fremont w stanie Kolorado przestępców seksualnych, którzy skrzywdzili dzieci, określa się wulgarnym pseudonimem KFC (ang. Kiddy-Fucking Cunt). Na Wyspach kilka lat temu gwałciciel 13-letniej dziewczynki został wypatroszony przez współwięźniów za pomocą prowizorycznej broni z żyletek przyczepionych do uchwytów od szczoteczek do zębów. Tajemnicą poliszynela jest też to, że funkcjonariusze niechętnie wtrącają się w więzienne porachunki. Przymykają oko, a nawet po cichu kibicują dręczycielom, wierząc, że dla zwyrodnialca, który skrzywdził dziecko, kara pozbawienia wolności to za mało. Nie różnią się tym od większości społeczeństwa. – Ludzie domagają się linczu, ale nie zdają sobie sprawy, że większość więźniów zgnębionych za murami kiedyś wyjdzie na wolność. Akcja rodzi reakcję – ostrzega Lisowski. Jego zdaniem system powinien dążyć do resocjalizacji bez względu na rodzaj przestępstwa i nie tolerować dodatkowych sankcji wymierzanych przez podkulturę więzienną. – Od tego, co działo się za murami, zależeć będzie późniejsze zachowanie skazańca. Albo zrozumie swój błąd, albo będzie pałał żądzą odwetu za swoje krzywdy – tłumaczy Lisowski. Plan zemsty zrealizuje na wolności. Chyba że po odsiadce trafi do zamkniętego ośrodka. Taką możliwość daje uchwalona specjalnie dla Trynkiewicza i jemu podobnych ustawa. Wkrótce okaże się, czy ostatecznie trafi tam „szatan z Piotrkowa”. W kolejce już czekają następni. Tylko w samych Strzelcach bierze się pod uwagę trzech zwyrodnialców. Barbara Sowa Gdy będą wychodzić, pożegna ich widniejący przy drzwiach Pawilonu A cytat z kardynała Stefana Wyszyńskiego. „Przebaczenie jest przywróceniem sobie wolności, jest kluczem w naszym ręku od własnej celi więziennej”. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej Przejdź do strony głównej

karna cela w więzieniu